Zamknęłam oczy,
uchyliłam lekko dolną wargę kładąc na niej palec wskazujący. Fotograf zrobił mi
ostatnie zdjęcie.
Odetchnęłam z ulgą, udając się do garderoby. Zmyłam z siebie wszystko,
co narzuciły mi stylistki, przebrałam się i wyszłam. – Dosyć. – powiedziałam
jakby sama do siebie, kiedy opuszczałam studio. Wraz z końcem kariery,
skończyły się moje złe chwile… Podobno pieniądze dają szczęście?
Jadę
pociągiem do Londynu. To był idiotyczny pomysł. Nienawidzę Londynu, nie cierpię
tamtejszej ludzkości.. Nie wiem dlaczego dałam namówić się Cece na ten wyjazd,
zgodziłam się właściwie dla świętego spokoju, w końcu męczy mnie od gimnazjum.
Atak chwilowej niepoczytalności, jedno ‘tak’ i dwa dni później ze spakowanymi
walizkami stoimy na dworcu.
- Amy, o czym tak rozmyślasz? – głuchą ciszę rozdarł głos
Chanel. Odwróciłam wzrok od widoków za oknem, spoglądając na dziewczynę.
Uśmiechała się, ona zawsze się uśmiecha. Ma piękny uśmiech. Cenię ją właśnie za
to, że wszystko obraca w żart i zawsze się śmieje. Oparłam głowę na jej
ramieniu, wzdychając ciężko.
- Cece, obie mamy po dwadzieścia lat i nic nie wiemy o
życiu, jak wyobrażasz nas sobie w obcym mieście? Nie zaplanowałyśmy nic. Bez
mieszkania, pracy. Po prostu się boję. – spojrzałam na nią nieobecnym wzrokiem.
Nie przejęła się moimi słowami, roześmiała się ciepło i objęła mnie, pocierając
moje ramię energicznie, widocznie zobaczyła jak mi zimno.
- Ams, poradzimy sobie, przecież nie raz byłyśmy w tarapatach,
radziłyśmy sobie, nie? Po prostu nienawidzisz Londynu. Nie rozumiem twojego
podejścia do tego miasta. Cudna architektura, zabytki… Na samą myśl chcę już
tam być. Spróbuj się nastawić pozytywnie. – wygłosiła, swoim czarująco przekonującym
głosem. Do ucha wsunęła mi jedną słuchawkę, głos Lany Del Rey rozwiał wszystkie
moje myśli. Zasnęłam i obudziłam się dopiero w Londynie. Taksówką dojechałyśmy
do hotelu, nie miałam na nic siły, położyłam się spać.
Krótki, bo w ramach prologu. Pozdro :) xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz